Pierwszy dzień tutaj. Nie stresuję się, nic z tych rzeczy. Siedziałem na lekcji. Władam magią aniołów. Oprócz mnie w tej szkole tylko jedna osoba nią władała. Dziś jednak Rosalie nie było w szkole, więc siedziałem sam w klasie. Okropne nudy. Zadzwonił dzwonek. W końcu lekcje się skończyły. Wyszedłem na korytarz, a potem wybiegłem ze szkoły. Uderzający chłód przeszył mnie do szpiku kości. Mi jednak zimno sprawiało przyjemność. Ruszyłem przed siebie. Poszedłem na spacer do lasu. Nagle usłyszałem szelest w krzakach. Gwałtownie odwróciłem głowę, ale niczego nie zauważyłem. Kolejny szelest. Wyjąłem swój miecz.
- Kto tam jest? - zapytałem głośno.
Brak odpowiedzi.
- Kto tam jest?! - krzyknąłem.
Z krzaków wyłoniła się czarnowłosa kobieta.
- Witaj - skłoniłem się lekko, nadal bacznie obserwując nieznajomą.
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz