środa, 17 lutego 2016

Od Rosalie

Wstałam wcześnie. Postanowiłam zwiedzić tutejsze tereny. W końcu jestem tu nowa, a przydałoby się wiedzieć gdzie co się znajduje. Ruszyłam w drogę. Po jakimś czasie doszłam do brzegu morza. Spojrzałam w dal. Ujrzałam krwisto-czerwoną wyspę. Od razu domyśliłam się, że to Krwawa Wyspa. Zastanawiało mnie tylko to morze... zdawało mi się, jakby w mojej głowie jakiś głos coś do mnie mówił... ,,Chodź... woda jest ciepła... bardzo miła... wykąp się..." - słyszałam. Głos przekonywał mnie, bym weszła do morza. Nie umiejąc oprzeć się mu zaczęłam powoli iść w stronę morza... gdy moje stopy były już blisko wody udało mi się w ostatniej chwili opanować i zawrócić. Już wiedziałam co to za morze. To Diabelne Morze. Znam jego legende związaną z nim. Szczęście, że do niego nie weszłam. Na mnie wpływ szatana byłby jeszcze gorszy niż śmierć czy opętanie. Odbiegłam od brzegu. Po chwili w mojej głowie nie było już żadnych głosów. Odetchnęłam z ulgą. Doszłam do jakiegoś mrocznego lasu. Z tego co wiedziałam, był to Las Mordu. Trudno. Wyciągnęłam mój miecz, który zdobyłam podczas jednej z moich wypraw.
Chociaż wygląda niepozornie, drzemie w nim prawdziwa, bardzo silna magia, zdolna zabić nawet diabła. Ruszyłam w głąb owego lasu rozglądającs się przy tym uważnie. W pewnym momencie przede mną pojawił się ogromny stwór. Natychmiastowo rzucił się na mnie. Ja zaś stałam nie wzruszona. Gdy już miał zadać cios, wyskoczyłam w górę i wskoczyłam na potwora, wbijając mu miecz w szyję. Mój przeciwnik padł martwy. Ruszyłam dalej. Nagle usłyszałam jakieś niepokojące dźwięki, które przypominały odgłosy walki. Pobiegłam w tamtą stronę. Moim oczom ukazała się jakaś postać walcząca z kilkoma stworami. Bardzo dobrze sobie radziła. W pewnej chwili jeden zakradł się do niej od tyłu i przewrócił ją, raniąc przy okazji w nogę. Wojownik (lub wojowniczka, z tej odległości nie udało mi się rozpoznać płci), leżał na ziemi nie mogąc wstać. Największy osobnik zamachnął się, by zadać cios ostateczny. Nie zastanawiając się długo wybiegłam z ukrycia i szybkim ruchem ostrza odcięłam stworowi głowę. Pozostałe wpadły w szał, gdyż prawdopodobnie zabiłam ich przywódcę. Jeden z nich rzucił się na mnie poważnie raniąc mnie w ramię. Syknęłam z bólu, ale jakimś cudem udało mi się go odepchnąć. Utworzyłam tarczę ochronną nade mną i nad nadal nie znajomą mi postacią.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz