Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- To byłbyś jedyny który miałby mnie na sumieniu - zaśmiałam się i ręką rozczochrałam mu włosy.
Ten uśmiechnął się do mnie i pomógł wstać.
- Poza tym nikt by za mną nie zapłakał.
- Jak to ?
- Nie mam nikogo - powiedziałam cicho - wychowałam się na ulicy i w lesie..
Po minie męźczyzny widziałam, że nie wie co powiedzieć. Był na razie jedyną osobą która to wie. Dziwne, Ren wydawał się tak bardzo godny zaufania, że to samo wyszło z moich ust. Znowu poczochrałam mu włosy i uśmiechnęłam się.
- Hej nie przejmuj się, przywykłam. Chodź na kawę - zaproponowałam.
<Ren?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz