Popatrzyłam na chłopaka, na prawdę nie wyglądał dobrze. Położyłam rękę na jego czole by sprawdzić czy ma gorączkę. Jego czoło było bardzo ciepłe. Postawiłam nogi na ziemi i wstałam lekko się chwiejąc.
- Sav...- szepnął.
- Wszystko jest dobrze. Zaraz ci pomoge - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Szybkim krokiem wyszłam z pokoju ale zatrzymałam się w salonie. Ogrom mieszkania Ren'a mnie trochę przerażał. Moja kawalerka nawet w dziesięciu procentach nie przypominała tego apartamentu. Popatrzyłam dookoła, szukając kuchni. Biel i błękit przez chwile sprawiły, że zaczęłam się gubić. "Spokojnie Sav, przez dziesięc lat radziłas sobie na ulicy więc tutaj też dasz sobie radę" wmawiałam to sobie cały czas. W końcu ujrzałam upragniony kawałek mieszkania i podeszłam tam. Nalałam wody do czajnika i przygotowałam herbatę. Śniadaniem zajmę się później,najpierw gorączka. Otworzyłam pierwszą szafkę i wyjęłam z niej leki na wzmocnienie. Do napoju dodałam trochę imbiru i cytryny. Złapałam za ścierkę po czym zmoczyłam ją wodą. Gdy miałam iść do chłopaka, zadźwoniła moja komórka. Wyjęłam urządznie z kieszeni i odebrałam.
- Tak słucham ? - powiedziałam.
- Sav gdzie ty jesteś do cholery ? - zapytał mój szef.
- Coś poważnego mi wyskoczyło.
- Wiesz ile samochodów do naprawy czeka ? Chłopaki nie mogą znaleźć w nich problemu i zostawiają je tobie. Kiedy przyjdziesz ?!
- Postaram się jutro - zaśmiałam się.
- Niech cię diabli ciesz się, że cię lubie bo wyleciałabyś na zbity pysk.
- Też cię lubie wujaszku - odparłam.
Mężczyzna rozłączył się a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Wujek- bo tak właśnie nazywałam mojego szefa od ośmiu lat pomagał mi w ułożeniu życia. Po prostu fajny facet z żoną, był dla mnie jak rodzina, co tu więcej mówić. Złapałam za wszystko i poszłam do sypialni. Właśnie wtedy Ren znowu zakaszlał. Było mi głupio, że przez to całe uleczanie musiał się rozchorować. Zależało mi po prostu na nim..na jego dobru... lecz sama nie wiem dlaczego... Był on jedną z niewielu osób która mnie zaakceptowała. Ustałam obok niego, stawiając herbatę na szafeczce i kładąc mu zimny okład na czoło.
<Ren? Takie lipne wyszło...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz