Dopiero w tamtym momencie zorientowałam się co się stało. Wcześniej mój umysł był zaćmiony przez leki uspokajające gdyż prawie zabiłam jednego z mężczyzn. Dlaczego to zrobiłam? Miałam dość tego, że traktowali mnie jak rzecz i za to, że za jedno słowo dostawałam czymś w rodzaju bicza. Ciosy padały na najbardziej wrażliwe miejsce a mianowicie na brzuch. Aktualnie ta część ciała była osłonięta i nie było widać wszystkich ran. Zrobiłam jeden krok w przód by podejść do chłopaka ale nogi same się pode mną ugięły. W ostatniej chwili Ren złapał mnie i postawił na nogi. Poczułam straszliwy ból i zaczęłam widzieć rozmazany obraz. On wcale nie musiał tutaj przychodzić, nie musiałby się tak narażać. Wybaczyłabym mu to gdyż wiedziałabym, że jest bezpieczny. Jeszcze w miare przytomna, położyłam dłoń na policzku chłopaka i wplotłam palce w jego aksamitne włosy. Popatrzyłam w jego piękne oczy i ostatkiem sił wypowiedziałam jedno zdanie.
- Przecież nie musiałeś...
Wtedy zapanowała zupełna ciemność.
<Ren?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz